Nawiedzenie, Jim Janknegt
Z pośpiechem
Omal nie doszło do nieszczęścia. Kiedy samochód niemal zrównał się z rowerzystą, ten - chcąc ominąć kałużę - stracił równowagę i upadł niemal wprost przed maskę pojazdu. Kierowca w ostatniej sekundzie zdołał wyhamować. Wysiadł z wozu, by zbadać kondycję nieszczęsnego cyklisty, który w tym samym czasie stanął już o własnych siłach.
- Nic mi nie jest - uśmiechnął się blado.
- Powinieneś, człowieku, jechać prosto do kościoła i podziękować Bogu, że żyjesz - mruknął kierowca zdenerwowany.
- Właśnie jadę prosto do kościoła - uśmiechnął się młodzieniec nieco zmieszany. - I bardzo się spieszę, bo o wpół do pitej odprawiam Mszę świętą. Jestem tu wikarym...
Dlaczego Maryja - z pośpiechem - idzie w góry, do Elżbiety? Jeszcze nie słyszałem o kimś, komu się spieszyło, żeby się pomodlić, zrobić coś dobrego... Chyba, że w trwodze. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz