Mk 2,18-22 Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?” Jezus im odpowiedział: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków”.
Różnie ludzie odreagowują swoje stresy. Pewna kobieta w tym celu zwykła wchodzić do sklepu obuwniczego, by kupnem nowych butów zażegnać swoje wzburzenie. Tak było i tym razem. Długo chodziła od półki do półki, od regału do regału. Z pomocą młodej sprzedawczyni przymierzała szpilki, czółenka i kozaki. Żadne nie były dość wygodne i piękne zarazem, by przynieść ukojenie. Wreszcie, w kolejnej założonej na stopy parze poczuła się dobrze, bardzo dobrze, jak w raju.
- Ile kosztują? - spytała sprzedawczyni.
- Nic.
- Jak to, nic? Dlaczego?
- Bo to są buty, w których pani tu przyszła.
Zdarza się, że jak uczniowie Jana i my mierzymy innych: mniej się modlą, rzadziej poszczą... Porównywanie się z innymi, a tym bardziej żywienie pretensji do ich sposobu modlitwy, postu, czy w ogóle życia, jest co najmniej niestosowne.
Właściwe wino we właściwym bukłaku. Powołaniem każdego z nas nie jest czynienie tego samego, ale z jednakową miłością spełnianie woli Bożej względem siebie.
2. tydzień zwykły - wtorek
Mk 2,23-28 Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?”. On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”.
Wbrew zakazowi prawa Koranu młoda kobieta przeszła obok modlącego się na skraju drogi muftiego. Ten szybko skończył bicie czołem w ziemię, zwinął swój dywanik i ruszył, by dogonić kobietę.
- Jak mogłaś to zrobić? Złamałaś prawo! Przeszłaś obok mnie, kiedy odmawiałem modlitwę!
- A co to jest modlitwa? - kobieta zaskoczyła go pytaniem.
- Nie wiesz...? Kiedy się modlę, rozmawiam z Bogiem, a moja dusza i serce wznosi się do nieba.
- Jeżeli twoja dusza i serce były w tej chwili w niebie, jakim cudem zauważyłeś, że przeszłam obok ciebie? - zdziwiła się kobieta.
Jeśli modlisz się naprawdę, jesteś tak blisko Boga, że nie zważasz, co się dzieje obok ciebie. Modlić się, to zapomnieć o innych, o całym świecie, zatopić sie w Bogu, zapomnieć, że ktoś przechodzi obok, że łuska jakieś kłosy, że jest jakiś szabat...
Modlić się, to zatracić się w Nim.
2. tydzień zwykły - środa
Mk 3,1-6 W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Standardowe pytanie na godzinie wychowawczej:
- Kim chcecie być w życiu dorosłym?
- Lekarzem!
- Oficerem!
- Nauczycielką... - wymieniają coraz to nowe profesje dzieci. Tylko jeden chłopiec siedzi nic nie mówiąc.
- A ty, kim chcesz być?
- A ja chce być możliwym.
- Jak to, możliwym?
- Bo moja mama ciągle mi powtarza, że na razie jestem niemożliwy...
Być człowiekiem zatwardziałego serca - faryzeuszem - oznacza niemożliwość - zauważenia, docenienia dobra w ludziach i zdarzeniach wokół.
Panie, uczyń mnie przynajmniej znośnym, czyli możliwym do zniesienia.
2. tydzień zwykły - czwartek
Mk 3,7-12 Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: „Ty jesteś Syn Boży”. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.
Podczas kolacji, na którą pan wójt zaprosił same osobistości z całej gminy, ksiądz proboszcz zauważa w pewnej chwili:
- Ubodzy mają wiele zalet!
- Ja osobiście nie widzę w nich nic szczególnego - oponuje siedzący obok księdza jubiler.
- Zajmuje się pan handlem drogimi kamieniami? - pyta ksiądz.
- W samej rzeczy.
- A ma pan może jakieś przy sobie?
- Oczywiście! - z dumą wyciąga w ku księdzu odwiniętą chustkę aksamitną, w środku której połyskują kosztowne kamienie.
- Nie widzę w nich nic szczególnego - wzdycha ksiądz. - Dobrze oszlifowane kryształki, które ciekawie załamują światło.
- Bo t jest tak, proszę jegomościa, że aby ocenić prawdziwą wartość diamentów, trzeba się na nich znać!
- Dokładnie tak samo jest z ludźmi, drogi panie - wzdycha ksiądz
Ludzie idą do Jezusa tłumnie. Poznali się na Nim, że ich rozumie, że wie o ich potrzebach, że wychodzi im naprzeciw. „Syn Boży”, to fachowiec od ludzkiej biedy.
2. tydzień zwykły - piątek
Mk 3,13-19 Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.
Pytał ktoś świętego Jana Vianney’a:
- Dlaczego ksiądz, gdy mówi kazanie, krzyczy tak głośno, zaś modli się po cichu?
- Bo modlitwy kieruję do Boga, a on ma słuch doskonały - odpowiedział proboszcz z Ars. - Zaś kazania mówię do ludzi, a ci często przysypiają albo po prostu są głusi...
Jezus wyszedł na górę i przywołał uczniów. Skoro był na górze, musiał do nich krzyczeć.
Czy słyszysz, co Bóg mówi do ciebie, jak cię woła? Czy też jesteś wśród przysypiających, albo - co gorsza - głuchych?
2. tydzień zwykły - sobota
Mk 3,20-21 Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”.
- Gdzie jest Bóg?
- W niebie.
- Dlaczego więc modląc się tak głęboko pochylasz się do ziemi?
- Bo na ziemi Pan Bóg opiera swoje stopy. Pochylając się do ziemi, dotykam stóp Boga.
Racja: Bóg zwariował, Jezus odszedł od zmysłów. Miast cieszyć się niebem, On schodzi na ziemię, pochyla się nad biednymi tak często, że nawet nie ma czasu na posiłek. Zwariował? Nie. Pochyla się, by w biednych dotknąć stopy Boga. To ziemia jest pierwszym miejscem spotkania człowieka z Bogiem. Takie to Boże zwariowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz