Egzorcysta pyta ducha nieczystego:
- Czym mogę cię wypędzić? Postem?
- Przecież jako duch i tak nie potrzebuję jedzenia...
- To może pragnieniem?
- Nie używam napojów...
- W takim razie czuwaniem?
- Nie potrzebuję snu...
- Więc czym? W imię Boga zaklinam cię, powiedz wreszcie!
- Pokorą. Bo racją mojego istnienia jest pycha...
Tajemnice zła:
1. Źródłem jest pycha.
2. Zło musi się jakoś materializować. Dlatego duch nieczysty przed opuszczeniem człowieka prosi Jezusa: poślij mnie do świń. Inaczej musiałby wrócić do Gehenny - miejsca, gdzie nie ma Boga.
3. Legion może oznaczać zarówno mnogość złych duchów (w starożytnym Rzymie legion składał się z co najmniej 6000 żołnierzy), może też oznaczać po prostu wojownika.
4. Zło powoduje zatarcie granicy między tragedią i komizmem. Dla Żydów wpuścić diabła w stado świń - zwierząt pogardzanych i nieczystych - to tak, jak dla nas posłużyć się w tym samym celu jakąś zgrają małp czy skunksów.
5. Gwałt się gwałtem odciska. Zło można zwyciężyć tylko dobrem: pokorą, życzliwością, nadstawionym drugim policzkiem
Parę dobrych rad:
1. Odpowiadaj spokojnie temu, kto na ciebie krzyczy.
2. Staraj się dyskutować na siedząco - postawa stojąca sprzyja agresji.
3. Zło kryje się w grobach i jaskiniach. Nie chowaj dobra. Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
Wtorek
Mk 5, 21-43 Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”. Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko”. I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: „Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Pewien człowiek miał zwyczaj od czasu do czasu spędzić noc w kościele na samotnej modlitwie. I nie chodziło tylko o pobożność, ale i o to, by przy okazji zyskać opinię pobożnego.
Pewnego wieczoru, u progu kolejnej nocy spędzonej w kościele, doznał uczucia, że nie jest sam. Tak, zdecydowanie czuł na swoich plecach czyjeś spojrzenie, jakieś uważnie wpatrujące się weń oczy. Tym mocniej więc zaczął szeptać pacierze, z trudem powstrzymując chęć spojrzenia za siebie, by sprawdzić, kto zacz. Ta aktorska modlitwa tak go pochłonęła, że nawet nie wiedział kiedy sen zmorzył jego biedne powieki.
Ocknął się o brzasku, gdy kościół wypełniała już delikatna poświata.
- Czy jest tu jeszcze ten ktoś? - przemknęło mu przez myśl pytanie. Nawet nie próbował się pokusie. Odwrócił wzrok - zdecydowanie, choć powoli. O kilka kroków za nim, w przejściu między ciężkimi, dębowymi ławkami, siedział sobie cichutko jakiś poczciwy, wiejski kundel, który pochwyciwszy jego spojrzenie radośnie zamachał ogonem.
Całą noc modlił się dla psa...
Jair i kobieta cierpiąca na krwotok - nie oglądając się na innych, spieszą do Jezusa. Bo prawdziwa wiara nie gapi się dookoła.
Środa
- Coś pan taki smutny? - pyta ksiądz proboszcz jednego ze swoich parafian zaraz po Mszy świętej w środę popielcową.
- Bo dziś ksiądz jegomość przypomniał tę najsmutniejszą prawdę: z prochu powstałeś i w proch sie obrócisz.
- Najsmutniejszą? - zdziwił się ksiądz. - Człowieku, smutek to by był wówczas, gdyby człowiek powstał ze złota, a obracał się w proch. Ale skoro zmierza dokładnie do takiego stanu, w jakim znajduje swój początek, nie może to być powodem do smutku.
Blokujące cuda niedowiarstwo jest czymś w rodzaju nieuzasadnionych pretensji wobec Pana Boga. O co? Że w proch obraca coś, co z prochu podźwignął? Przecież i w życiu, i w śmierci należymy do Niego.
Czwartek
Wędrowiec przysiadł obok straganu kupca przeróżnych tkanin, kiedy zbliżył się doń prosty tkacz, oferując kupcowi sprzedaż koca.
- Ile za niego chcesz? - spytał kupiec tkacza.
- Trzy złote monety.
- Trzy złote monety? Za taki podły, byle jaki, cienki koc? Dam ci dwie złote monety, nic więcej.
Tkacz zgodził się. Kupiec zwinął koc i włożył go do skrzyni obok straganu. Po pół godzinie przy straganie stanęła schludnie odziana niewiasta.
- Chcę kupić koc - oznajmiła.
Kupiec dobył ze skrzyni koc, który dopiero co był nabył, rozwinął go przed kobietą i zaczął zachwalać:
- To najlepszy, z najprzedniejszej wełny, najbarwniejszy i najcieplejszy koc. I w znakomitej cenie jedynie pięciu złotych monet.
Kobieta nie była skłonna do licytacji i po krótkich targach nabyła koc za cztery złote monety. Kiedy tylko oddaliła się nieco, wędrowiec zwrócił się do kupca:
- Zamknij mnie, proszę, na pół godziny w twojej skrzyni...
Kupiec spojrzał nań mocno zdziwiony.
- Zamknij mnie w nim, bo i ja, ja ten koc, chciałbym w tak krótkim czasie ulec tak wielkiej i wartościowej przemianie!
Jezus posyła uczniów, by przemieniali ludzi, by podnosili ich wartość. Każde spotkanie z Jezusem, także w jego apostołach, to okazja, by stać się cieplejszym, piękniejszym, barwniejszym - w niewiarygodnie krótkim czasie.
Piątek
Król szuka właściwego człowieka na stanowisko ministra finansów. Kolejnych kandydatów poddaje identycznej próbie, każdemu zadając to samo pytanie:
- Co byś zrobił, gdybyś znalazł na ulicy diament wielkości pięści?
- Szukałbym właściciela, żeby mu go oddać - odpowiedział pierwszy z chętnych do ministerialnej teki.
- Zabrałbym go, przecież należy mi się jako znalazcy! - przekonywał drugi.
Ale ministrem został trzeci, który na pytanie, co by zrobił, gdyby znalazł diament na ulicy, odpowiedział:
- Najjaśniejszy panie, niech mi dane będzie najpierw ten kamień znaleźć. A kiedy go już znajdę, to już na pewno będę wiedział, co z nim zrobić
Herod znalazł diament, a nawet dwa: Jana Chrzciciela, a później Jezusa. I oba znaleziska zmarnował. Dlaczego? Ze strachu. Strach przed Bogiem, popycha do marnowania Jego łaski. Bojaźń Boża tym różni się od strachu, że pociąga do poddania się Bożej łasce.
Sobota

Po całym dniu męczącej pracy oboje małżonkowie opadli z sił. Zdołali tylko umyć zęby, ona włożyła nocna koszulę, on piżamę i położyli się do łóżka. Sen jednak nie przychodził. Dlaczego?
- Nie mogę zasnąć, kiedy jest jasno. Zapomnieliśmy zgasić światło - powiedziała żona. - A ja jestem tak zmęczona, że nie mogę wstać by je zgasić - dodała znaczącą.
- To jeszcze nic - westchnął ciężko mąż - ja jestem tak zmęczony, że nie miałem siły nawet na to, żeby ci o tym powiedzieć...
Choćbyś był nie wiem jak zmęczony, idź do Jezusa. A jeśli nie masz już sił, by iść, to przynajmniej powiedz mu o swojej słabości. Nie, nigdy nie jesteś aż tak zmęczony, żeby nie móc powiedzieć Jezusowi, jak bardzo potrzebujesz sił od Niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz