34. tydzień zwykły - poniedziałek
Łk 21,1-4
Gdy
Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do
skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa
pieniążki.
I rzekł:
„Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy
inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z
niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Dwóch
mnichów spotkało się u wrót cudami słynnego sanktuarium. Od słowa, do
słowa rozmowa zeszła na pobożne uczynki, praktykowane w rodzimych
klasztorach.
- W każdy piątek pościmy - chwali się pierwszy. - W
nocy z piątku na sobotę czuwamy na modlitwie. W soboty rozdajemy
jałmużnę ubogim..
- A my pościmy kiedy się da - odpowiada mu
drugi. - Czuwamy tak długo, jak starcza nam sił, dajemy jałmużnę,
ilekroć spotkamy ubogiego i mamy jakiś grosz albo kęs strawy.
Bogaci nawet dając wiele, faktycznie dają tylko coś. Ubodzy ofiarując nawet bardzo mało, czasem dają wszystko.
Panie
Boże, nie pytaj mnie, czy ci dużo daję, czy dużo się modlę, czy sporo
przeznaczam na biednych. Pytaj mnie, nie o to coś, bez czego i tak
spokojnie się obejdę, ale o to wszystko, czego ode mnie oczekujesz.
34. tydzień zwykły - wtorek
Łk 21,5-11
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.
Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”
Jezus odpowiedział: „Strzeżcie
się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i
będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I
nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw
musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”.
Wtedy mówił do nich: „Powstanie
naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne
trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska
i wielkie znaki na niebie”.
- Piłeś mleko?
- Piłem.
- A masło w nim widziałeś?
- Nie widziałem.
- Właśnie tak samo Pan Bóg ukrywa się w swoim stworzeniu.
Jak
trzeba zebrać śmietanę z mleka, a następnie mocną nią wstrząsnąć, by
wytrącić grudki masła, tak potrzeba wstrząsających znaków, by wśród nich
odnaleźć Pana Boga. Skądinąd szkoda, że tak wielu spotyka go dopiero w
nieszczęściu, chorobie, śmierci kogoś bliskiego... Zresztą nie ma co
narzekać: lepiej później, niż wcale.
34. tydzień zwykły - środa
Łk 21,12-19
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Podniosą
na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do
więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i
namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem
dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie
będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.
A
wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i
niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia
będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie.
Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”.
Dwóch
mnichów, przechadzając się po klasztornych krużgankach, napotkało
śmierć. Pierwszy z promiennym uśmiechem wyszedł jej naprzeciw. Drugi,
ogarnięty strachem, uskoczył, by znaleźć kryjówkę w jakimś zaułku. Jego
to właśnie śmierć zabrała, bojącego się, nie tego z uśmiechem szczęścia
na twarzy.
Nabierzcie ducha i podnieście głowy! Jutro -
niepewne, wczoraj - do przeszłości należy, nie do nas. Więc podnieście
głowy i z uśmiechem wyjdźcie naprzeciw dniowi dzisiejszemu. Nawet jeśli
śmierć pojawi się gdzieś na horyzoncie, trzeba przez nią, niczym przez
obłok kadzielnego dymu, dojrzeć i rozpoznać przychodzącego Pana.
34. tydzień zwykły - czwartek
Łk 21,20-28
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Skoro
ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej
spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają
w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach,
niech do niego nie wchodzą. Będzie to bowiem czas pomsty, aby się
spełniło wszystko, co jest napisane.
Biada
brzemiennym i karmiącym w owe dni. Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i
gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w
niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez
pogan, aż czasy pogan przeminą.
Będą
znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów
bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze
strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce
niebios zostaną wstrząśnięte.
Wtedy
ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A
gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ
zbliża się wasze odkupienie”.
Wracał chłop z
pola do domu, kiedy nagle wielka skała, wokół której wiła się droga,
rozwarła swą czeluść, bogactwa mu ukazując nieprzeliczone. Ruszył więc
chłopina i dalejże na wóz ładować te bogactwa niezmierzone, wszystko, co
unieść zdołał, aż wóz był wkrótce pełen po brzegi. Uradowany już
trzymał w ręku lejce, już miał krzyknąć na konia, by ruszał, gdy
przypomniał sobie, że bat w jaskini zostawił. Skoczył więc w czeluść za
nim, lecz oto w tej samej chwili skała z hukiem się zamknęła, grzebiąc w
swych wnętrznościach chłopinę na zawsze. Sam koń z wozem pełnym złota
wrócił do wsi, czyniąc ją odtąd majętną i zasobną.
Szkoda
wracać po bat, jeśli można stracić pozostały dobytek, a nawet życie.
Szkoda zawracać sobie głowę dobrami, które przemijają, gdyby przy okazji
trzeba było narazić swoje odkupienie. Szkoda się martwić i niepokoić,
troszczyć i zabiegać o wiele, skoro i tak liczy się tylko On: Pan
przychodzący z wielką mocą i chwałą. Starczy jej i dla ciebie.
34. tydzień zwykły - piątek
Łk 21,29-33
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść:
„Patrzcie
na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki,
sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to
się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam
wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”.
Przysiadł wędrowiec pod wiekowym, samotnie rosnącym dębem i zamyślił się:
- Jak to właściwie jest, kiedy przychodzi się zestarzeć?
Drzewo, co rozumie ludzkie myśli, opowiedziało mu swoją historię:
-
Dawno, dawno temu, rosło nas tutaj całe mnóstwo. Jedni skarleli, inni
obumarli za młodu. Jednak wciąż było nas wiele, rosnących w bezładnej
gromadzie. Tworzyliśmy las. Kiedy wyrośliśmy już zdrowo ludzie zaczęli
niektórych z nas wycinać. Las się przerzedził. Wkrótce ludzie wyznaczyli
i wysypali ceglanym tłuczniem alejki. To już nie był las, ale park.
Niektóre drzewa pochorowały się, w jedno i drugie trafił piorun,
wreszcie parę lat temu przeszedł tędy huragan i to, co pozostało,
powyrywał z korzeniami. Tylko ja się ostałem, sam jeden. Tak to jest się
zestarzeć...
Podobny jest mechanizm „starzenia się”
Jezusa: ocalenie z rzezi niewiniątek, potem nieprzeliczone rzesze
bezładnej gromady nakarmionych na pustkowiu entuzjastów, potem już tylko
grono uczniów, na koniec samotność Ciemnicy i Golgoty. Tak „przemija”
człowiek, niebo i ziemia. Tylko słowa Jezusa nie przemijają,
nieśmiertelne Jego Zmartwychwstaniem.
34. tydzień zwykły - sobota
Łk 21,34-36
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Uważajcie
na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa,
pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was
znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy
mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie,
abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed
Synem Człowieczym”.
Małżeństwo, które właśnie
obeszło złote gody, jedzie pociągiem na jubileuszowe wczasy nad morzem. W
tym samym przedziale, naprzeciwko, siedzi para młodych ludzi: umizgi,
uśmiechy, rumieńce, trzymanie się za ręce, szepty do ucha, westchnienia -
wiadomo, zakochani. Aż przychodzi moment, że chłopak składa na ustach
dziewczyny namiętny pocałunek. Jubilaci obserwują tę scenę ukradkiem,
trochę zmieszani. W końcu żona szepcze do męża:
- Widziałeś? Pocałował ją? Tez byś mógł zdobyć się na taką odrobinę czułości.
Mąż wierci się przez chwilę na miejscu, w końcu odszeptuje żonie:
- Ale przecież, kochanie, ja tej dziewczyny w ogóle nie znam...
Właściciel
ociężałego serca, to nie jest ktoś zły. To ktoś, kto nawet kocha, jest
życzliwy, troskliwy. Jemu po prostu nie przyjdzie do głowy, że tę
miłość, życzliwość i szacunek, trzeba nie tylko odczuwać, ale też
okazać. Do wypłynięcia na głębię nie trzeba płetw, tylko... skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz