26. tydzień zwykły - poniedziałek
Łk 9,46-50: Uczniom Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy.
Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: „Kto
przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie,
przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was
wszystkich, ten jest wielki”.
Wtedy
przemówił Jan: „Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię twoje wypędzał
złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami”.
Lecz Jezus mu odpowiedział: „Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami”.
Osiemdziesięcioletniego wirtuoza skrzypiec zapytano, dlaczego wciąż ćwiczy po sześć godzin dziennie.
- Bo myślę, że wciąż robię postępy - odpowiedział.
„Największy”,
to ktoś doskonały, spełniony. Najmniejszy, jak dziecko - nie oznacza
prostaka, głupca czy niedorajdy, ale człowieka, który jest niespełniony,
niedoskonały, który ma świadomość, że może się jeszcze nauczyć, że może
zrobić postępy, że jutro może być jeszcze lepszym i mądrzejszym, niż
jest dziś.
Panie, uchroń mnie przed starczym poczuciem satysfakcji
i spełnienia, niech zawsze będę ciekawym Ciebie, świata i samego siebie
- dzieckiem.
26. tydzień zwykły - wtorek
Łk 9,51-56: Gdy dopełniał się czas wzięcia
Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed
sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka
samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak,
ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”
Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.
Opowiadał znajomy taką historię:
Co
roku w pierwszą sobotę września robimy rodzinne prażone: pieczenie
pokrojonych w plasterki ziemniaków z kawałkami boczku i cebulą, w
żeliwnym garnku, wyłożonym liśćmi kapusty - oczywiście na ognisku
rozpalonym w ogrodzie, pod gołym niebem. Co roku zapraszamy też naszą
ciocię, która mieszka dwie przecznice dalej. Tylko raz nie zaprosiliśmy
jej wcześniej. Zapomnieliśmy. Dopiero przed rozpaleniem ogniska kiedy
żona spytała o nią, wskoczyłem do samochodu, żeby przywieźć ciocię.
-
Za późno - powiedziała z przekąsem, kiedy stałem nieporadny w drzwiach
jej domu. - Już modliłam się, żeby deszcz zepsuł wam całą zabawę.
Jesteśmy
suflerami Pana Boga, podsuwamy mu podpowiedzi, co ma zrobić, zwłaszcza z
grzesznikami, jak ich ukarać, z jaką surowością potraktować, jakim
ogniem wypalić. Panie Boże, proszę cię, Ty - podobnie jak apostołów,
którzy chcą zesłać gromy na Samarię - nigdy nie traktuj nas tak do końca
poważnie.
26. tydzień zwykły - środa
Łk 9,57-62: Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”.
Jezus mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”.
Do innego rzekł: „Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”.
Odparł mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”.
Jeszcze inny rzekł: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”.
Jezus mu odpowiedział: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.
Bardzo
wczesną wiosną kura i świnia przechadzały się po podwórku, kiedy przez
otwarte okno chałupy ich nozdrzy dobiegł zapach gotowanej szynki i jaj
na wielkanocny stół.
- Cóż, czeka nas ten sam los... - westchnęła kura.
-
O, przepraszam cię bardzo - oburzyła się świnia. - Jeśli chodzi o
jajka, które zabierają ci gospodarze, to jest to z twojej strony tylko
wyrzeczenie. Zaś jeśli chodzi o mnie i o szynkę, to tę kwestię można
rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach całkowitego poświęcenia.
Oddać
Jezusowi część siebie, oznacza co najwyżej wyrzeczenie. To też dobre,
ale za mało. Jezus oczekuje od nas poświęcenia, czyli oddania
całkowitego, bez reszty, bez zostawiania sobie czegoś, pozwalania sobie
na coś tam jeszcze. Różnica między wyrzeczeniem a poświęceniem jest
rzeczywiście, jak między jajkiem i szynką.
26. tydzień zwykły - czwartek
Łk 10,1-12: Spośród swoich uczniów
wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po
dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść
zamierzał.
Powiedział też do nich: „Żniwo
wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby
wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce
między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i
nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy
do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi». Jeśli
tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli
nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co
mają; bo zasługuje robotnik na swą zapłatę.
Nie
przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i
przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam
są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże».
Lecz
jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego
ulice i powiedzcie: «Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam
do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo
Boże».
Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu”.
Przyszła znana artystka estradowa do wróżki:
-
Mam dla pani dwie wiadomości - powiedziała jej mistrzyni kryształowej
kuli - odległą, ale dobrą i bliską, cóż z tego, kiedy złą. Którą mam
powiedzieć pierwszą?
- Tę dobrą.
- Będzie pani śpiewać solo w anielskim chórze!
- Wspaniale - ucieszyła się artystka. - A jaka jest ta bliska, zła wiadomość?
- Pierwsza próba jutro o osiemnastej trzydzieści...
Apostołowie
idą i głoszą: przybliżyło się do was Królestwo Boże. A my, słysząc to
cieszymy się... Po cichu żywimy jednak nadzieję, że nie za blisko. Bo
traktujemy Królestwo Boże trochę jak starość: każdy chce jej dożyć i
każdy jest niezadowolony, że zbyt szybko przychodzi. Panie, naucz nas
cieszyć się Królestwem Twoim jak młodością.
26. tydzień zwykły - piątek
Łk 10,13-16: Jezus powiedział:
„Biada
tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie
działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły,
siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie
na sądzie niżeli wam.
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz.
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”.
Pewien
kościół coraz bardziej się wyludniał. Na nabożeństwa przychodziło już
tylko wciąć to samo, coraz chudsze stadko staruszek. Kiedy na kolejnym
nabożeństwie nawet ich zabrakło, zdesperowany proboszcz wywiesił na
drzwiach kościoła płachtę kartonu z niezdarnym napisem:
- Najpierw
przyniosła cię tu matka na chrzest. Potem przyprowadziła się tu żona,
żebyś wziął z nią ślub. Przyjdzie czas, że przydźwigają cię tu w trumnie
pracownicy zakładu pogrzebowego. Czy nie spróbujesz chociaż raz przyjść
tutaj o własnych siłach?
Podobno ten niezwykły apel poskutkował...
Pogarda
dla Jezusa nie mierzy się przekleństwem czy urąganiem, ale
obojętnością, zapomnieniem. I to, że nie zależy Ci na Jezusie, jest
gorsze, niż wszystkie inne grzechy razem wzięte. Pogarda dla Boga, to
najcięższy grzech, matka wszystkich innych grzechów.
Jak w piosence - uchroń mnie od pogardy, Panie...
26. tydzień zwykły - sobota
Łk 10,17-24: Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają”.
Wtedy rzekł do nich: „Widziałem
szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę
stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic
wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam
poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”.
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: „Wysławiam
Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i
roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było
Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie,
kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu
Syn zechce objawić”.
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe
oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i
królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć,
co słyszycie, a nie usłyszeli”.
Młody
mężczyzna od miesiąca każdy dzień od świtu do zmierzchu poświęcał
swojemu doktoratowi z psychologii. Jego świeżo poślubiona małżonka,
mając tego już dość, by oderwać go od książek stanęła pewnego wieczoru w
drzwiach w dość wyzywającej pozie i stroju, i zapytała prowokacyjnie:
- Najdroższy, powiedz, dlaczego ty mnie tak bardzo kochasz?
Zaś on nie odrywając nawet oczu od kolejnej książki odpowiedział pytaniem na pytanie:
-
A co masz na myśli mówiąc „tak bardzo”: głębię, zakres, intensywność,
czas trwania, natężenie czy częstotliwość mojego uczucia?
Właściwie
to nie Pan Bóg zakrył tajemnice królestwa przed mądrymi i roztropnymi.
To oni sami spuścili na nie zasłonę dociekań, obliczeń, tabel, wykresów i
formuł, próbowali zważyć, zmierzyć, zbadać, traktowali je okiem, uchem,
palcem, nosem i językiem. Starali się doświadczyć je wszystkim.
Wszystkim - tylko nie sercem. Mędrcy składają się z przewodu
pokarmowego, otoczonego jedną wielką ciekawością. Prostaczkowie cali są
sercem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz