1. tydzień zwykły - środa 13 stycznia

Mk 1,29-39
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”.
Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

Spotkało się dwóch hodowców róż. Pierwszy z nich trzyma je w zamkniętym, sterylnym ogrodzie, do którego niechętnie wpuszcza nawet przyjaciół, nikomu nie pozwala ich dotknąć. Drugiego ogród jest otwarty, a on sam chętnie rozdaje kwiaty każdemu, kto go odwiedzi.
- Jak możesz tak marnotrawić swoją hodowlę? - dziwi się pierwszy. - Raczej tak jak ja powinieneś w nagrodę za swój trud sam napawać sie ich widokiem i zapachem...
- A wiesz, że ja właśnie dla zapachu rozdaję moje róże?
- Jak to?
- Bo róże wydają piękną woń w ogrodzie i na stole. Ale najpiękniejszy zapach pozostawiają na dłoniach tych, którzy ofiarują je innym...

Jakże pachną dłonie Jezusa, nie zamknięte dla siebie, ale wciąż otwarte dla ubogich, którym niosą uzdrowienie i radość. Otwórz dłonie. By ci nie zatęchły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz