15. tydzień zwykły

15. tydzień  zwykły - poniedziałek 14 lipca



Mt 10,34-11,1: Jezus powiedział do swoich apostołów:
„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.
Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadani wam, nie utraci swojej nagrody”.
Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.

Od roku nie spadła tutaj ani kropla deszczu. Wszystko zaczęło schnąć i powoli umierać. Ostało się tylko jedno maleńkie źródełko, które dawało zaledwie kilka kropel wody na dobę – akurat tyle, ile pozwalało utrzymać się przy życiu rosnącemu tuz obok kwiatuszkowi. Jednak źródełko z dnia na dzień stawało się smutniejsze.
- Czy warto żyć, skoro wszystko wokół uschło? – westchnęło pewnego dnia,
Na to resztkami sił odezwało się stojące nieopodal drzewo, które straciło już w suszy wszystkie swoje liście:
- Warto żyć, warto. Bo twoim zadaniem nie jest ożywienie całej pustyni, ale utrzymanie przy życiu tego jednego kwiatka u twego brzegu.

Warto się trudzić. Bo nie chodzi o to, byś dźwigał krzyże całego świata. Masz porządnie dźwigać swój własny krzyż. I naśladować Jezusa. Dlatego warto się trudzić.

Panie, ilekroć zamarzy mi się odkrycie kolejnej ameryki, skonstruowanie nowej żarówki, albo wymyślenie jeszcze innego, skuteczniejszego prochu, poślij mi anioła, który przypomni mi, gdzie leży mój krzyż i pomoże go znów włożyć na ramiona.



15. tydzień  zwykły - wtorek 15 lipca

Mt 11,20-24: Jezus począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły.
„Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam.
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie”.

Człowiek od lat skarżący się na to samo schorzenie postanowił zaskoczyć swojego lekarza spostrzegawczością:
- Pan doktor zmienił mi ostatnio lekarstwo!
- Tak? A po czym pan to poznał? Po kolorze pigułek?
- Nie, kolor jest ten sam: żółty.
- Więc co? Może smak?
- Nie, nie – pacjent nie był już tak pewny siebie. – Po prostu, yyy…, tamte poprzednie tabletki po wrzuceniu do toalety tonęły w syfonie, a te pływają po wierzhu…

Jezus mówi „biada” – tym, którzy się nie nawrócili. Nie nawrócili, to znaczy – mówiąc dosadnie – zmarnowali lekarstwo: wzięli tabletki i – miast zażyć – wyrzucili do toalety, ciekawi czy utoną, czy też nie.

Panie, kiedy się na mnie zdenerwujesz, że marnuję moją wiarę, poślij swego anioła, nie pogrozi mi palcem, niech mną potrząśnie, jak drzewem, na którym się szuka owocu. Przecież o to, co ze mnie spadnie lżejszy będę w dzień sądu.


15. tydzień  zwykły - środa 16 lipca

Mt 11,25-27: W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”.

Święty Jan Vianney miał takiego parafianina, który codziennie przez godzinę klęczał w kościele przed tabernakulum. Nie dawało mu to spokoju, więc pewnego dnia zapytał pobożnego człowieka:
- O czym ty właściwie tak długo rozmawiasz z Panem Bogiem?
- O niczym. Właściwie, to ja w ogóle z nim nie rozmawiam. Przychodzę, klękam, patrzę na Niego i wiem, że On na mnie patrzy. I to mi wystarcza.

Bóg objawia prostaczkom największą swoją tajemnicę. Jaką? Że jest. Po prostu, że jest. „Jestem, który jestem” – mówi.

Panie naucz mnie modlitwy patrzenia, modlitwy bez słów, modlitwy przekonania, że jesteś. Tylko tyle i aż tyle zarazem.


15. tydzień  zwykły - czwartek 17 lipca

Mt 11,28-30: W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami:
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.

Ksiądz proboszcz wygłosił poruszające kazanie, na temat słów Jezusa: przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście, a ja was pokrzepię. A potem zapowiedział – jak zwykle – że zostanie przeprowadzona zbiórka pieniężna, czyli składka na tacę. Kiedy było już po wszystkim wparowała do zakrystii czerstwa jejmość i dalejże do proboszcza z pretensjami:
- Ksiądz jest niewiarygodny! Jak tak można? Najpierw mówi ksiądz kazanie o Panu Jezusie, że chce pokrzepić utrudzonych, a potem nawołuje, żeby ludzie dawali pieniądze. A przecież Pan Jezus zsyła nam zdroje łask, jak wodę – za darmo!
- Droga pani, woda jest za darmo, ale zbudowanie i utrzymanie wodociągów swoje kosztuje…

Nie składa się ofiar, by zapłacić Bogu za łaskę. Składa się ofiary na infrastrukturę Bożej łaski: dach nad głową, ściany wokół, ławki do siedzenia. Po co to wszystko? – ktoś spyta. Żeby ludzie także pod względem wiary wyszli wreszcie z jaskini.

Panie, poślij do mnie swojego anioła także i po to, żeby od czasu do czasu zasznurował moje usta, a w zamian rozsupłał węzły na mojej sakiewce.


15. tydzień  zwykły - piątek 18 lipca

Mt 12,1-8: Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść.
Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: „Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat”.
A On im odpowiedział:
„Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie wolno było jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom?
Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia.
Gdybyście zrozumieli, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary», nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu”.

Pewien bogacz zrobił prezent swojemu krewniakowi w dniu ślubu: dał mu sakiewkę pieniędzy. Nie mogąc wręczyć jej osobiście, bo był już podeszły wiekiem i słaby w nogach, posłał z podarunkiem swoją córkę. Kiedy wróciła, zaczął ja wypytywać.
- I cóż tam? Jak przyjął mój prezent?
- Był wzruszony.
- Jak bardzo.
- Az mu się łza zakręciła w oku.
- Długo płakał.
- Nie wiem. Nie patrzyłam na zegar. Może z jaką minutę?
Co?! Tylko minutę! A to niewdzięcznik! A ja trzy dni płakałem, odliczając dla niego pieniądze z mojej krwawicy.

Co znaczy: chcę raczej miłosierdzia, niż ofiary? Ofiara boli ofiarodawcę, nawet wyciska łzy, słowem – sporo kosztuje. A miłosierdzie? Miłosierdzie jest dawaniem z radością, bez żalu, z głębi serca samego. Taka jest różnica.

Panie, spraw, bym nie był ofiarą ofiary. Uczyń mnie raczej narzędziem miłosierdzia.


15. tydzień  zwykły - sobota 19 lipca

Mt 12,14-21: Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić.
Gdy Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
„Oto mój Sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą”.

Do orła, króla ptaków, dotarło tak wiele i ta różnych opinii o słowiku, że postanowił je zweryfikować. Wysłał na zwiady swoich zaufanych: pawia i skowronka. Po powrocie wysłannicy przedłożyli swój raport. Zaczął paw:
- Jest taki szary i tak podłej urody, że wygląda, jak pomięty, zgrzebny wór.
Zaś skowronek przyznał:
- Śpiewa tak cudownie, że zapomniałem przyjrzeć się, jak wygląda.

Pan Jezus jest trochę jak volkswagen garbus – jednym się podoba, innym nie, ale nikt nie przechodzi koło niego obojętnie. Kiedy jedni zachwycają się Jezusa, inni knują nań zasadzkę i szukają dlań śmierci.

Panie, daj mi anioła, co mą nadzieję położy w Twoim Imieniu. Niech nakłoni me ucho na głos Twego wołania. Niech będzie mi ono śpiewem najczystszym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz