19 Niedziela Zwykła (Rok C)

Łk 12, 35-40: Jezus powiedział do swoich uczniów:
Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

...gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść...


Ludzie we wsi do dziś naśmiewają się z Jurgi. Choć chłop już swoje lata ma i o sękatym kiju chodzi nogami powłócząc, nieraz się zdarzy, że go wyrostki obskoczą, błotem ochlapią, za siwą brodę pociągną, a nawet szturchańcem poczęstują.
- Jak tam wasz koń, ha, ha?! - drą się wniebogłosy, łotry.
Ale Jurga sam sobie jest winien. Język go świerzbił, po co wsiowym o swojej przygodzie opowiadał? Mógł siedzieć cicho, swoje sobie myśleć, może by co wymyślił. A było to tak:
Dawno temu, ze trzydzieści roków będzie, Jurga, chłop wówczas na schwał i gospodarz majętny wcale, umyślił następne parę morgów od dworu w arendarz wziąć.
- Nie podołasz jednym koniem obrobić wszystkiego - przestrzegała go żona. - Idź na jarmark i drugiego konia kup.
Jurga usłuchał. Spod pękniętej krokwi na strychu wyjął zawiniątko z pieniędzmi, na jarmarku najdorodniejszego konia poszukał. Nim go kupił, zbadał go dokładnie: zęby sprawdził i kopyta, pęciny obmacał, dobrze się przyjrzał białej okrągłej łatce na czole. Dopiero potem targu dobił i konia kupił. Prowadził go na powrozie, nie w smak mu była jazda na oklep. Szedł tak uradowany, że ani się spostrzegł, że od samego początku jakieś rzezimieszki go śledzą, krok w krok za nim podążając. Nie poczuł nic, kiedy sprytnie, stukotem końskich kopyt maskowani, zakradli się, konia od powroza odcięli i uprowadzili w las. Za to jeden z nich niepostrzeżenie resztkę powroza na szyję sobie zarzucił i - jak koń - za Jurgą postępował. Ten dopiero w pół drogi się obejrzał i stanął jakby piorunem rażony.
- Wszelki duch! A któżeś ty?
- O dobroczyńco ty mój, o wybawco! - jął się kajać przed nim koniokrad. - Tyś mnie z niewoli mej wybawił. Jam złodziejem był i szkodnikiem i za karę w konia zamieniony zostałem, w którego postaci przebywać miałem tak długo, aż mię kto do ciężkiej pracy ku-pi. Uwolnij mnie z tego powroza, dobry człowieku, a do końca dni moich twej litości nie zapomnę!
Jurga obrotem sprawy poruszony, ani się zastanawiał długo, powróz z szyi nieznajomego ściągnął a i jeszcze w parę groszy na drogę go wyposażył. Do domu wrócił i żonie tylko o wszystkim opowiedział. Ta na jarmark za koniem raz jeszcze mu iść kazała za tydzień. Poszedł. Wśród koni na sprzedaż się uwijając dostrzegł jednego z krągłą białą łatką na czole. To był ten sam. Podszedł więc bliżej, przyciągnął koński łeb ku sobie i szepnął:
- Toś znowu bratku narozrabiał, niceś się nie nauczył.
Potem opowiedział wszystko wsiowym i ci go za nic mają.
Gospodarz nie domyśla się ani godziny, ani sposobu przyjścia złodzieja. A za naiwność przychodzi gorzko zapłacić. Strzeż się, by łatwowierność nie uśpiła twojej ostrożności wobec zła.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz