III tydzień Wielkanocny


III Niedziela Wielkanocna

Plik:Konrad Witz 008.jpg

Konrad Witz, Cudowny połów, 1444

J 21,1-19: Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia? Odpowiedzieli Mu: Nie. On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę - był bowiem prawie nagi - i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko - tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im - podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!


Tydzień po Wielkanocy ksiądz Mateusz wylądował w szpitalu. Czuł zawroty głowy już na jednej i drugiej Mszy świętej przed południem w dusznym i zatłoczonym kościele.
- Zdrzemnę się trochę po obiedzie, to mi przejdzie - uspokajał samego siebie.
Ale popołudniowa drzemka nic nie dała. Już na nieszporach proboszcz spocił się jak mysz. Przy wieczornej Mszy świętej drżały mu ręce. Kiedy po nabożeństwie schodził ze stopni prezbiterium przed oczami zobaczył czarne i granatowe plamki. W zakrystii, nie zdjąwszy nawet ornatu, opadł na krzesło. Świadomość wróciła mu dopiero w karetce pogotowia.
- Za chwilę będziemy w szpitalu, niech się ksiądz leży spokojnie - oznajmił mu ciepły głos dyżurnego lekarza. Karetką rzucało trochę na nierównej ulicy. Ale faktycznie niebawem wóz zatrzymał się z piskiem opon. Dwaj rośli sanitariusze porwali nosze i umieścili wystraszonego proboszcza w izbie przyjęć.
- Co..., co mi właściwie jest? - spytał słabym głosem lekarza podczas wieczornego obchodu. Do tego bowiem czasu, po pospiesznych badaniach, znalazł się już w szpitalnym łóżku.
- Cóż - rosły mężczyzna w białym kitlu podrapał się za uchem, - to nic poważnego, można to nazwać stanem przedzawałowym. Musi ksiądz trochę poleżeć, odpocząć. Jutro weźmiemy się za solidne badania, a póki co proszę spróbować zasnąć, kiedy tylko pielęgniarka zrobi księdzu zastrzyk.
Nazajutrz ksiądz Mateusz obudził się z przekonaniem, że zaspał. Za oknem było już całkiem widno.
- Nie usłyszałem dzwonów - pomyślał, nim dotarło do niego że od wczoraj znajduje się w szpitalu. Po śniadaniu i kolejnym obchodzie poddano proboszcza całej serii specjalistycznych badań, które ksiądz Mateusz znosił ze stoickim spokojem. Po obiedzie udało mu się nawet trochę zdrzemnąć. A kiedy otworzył oczy, zobaczył twarz nachylającego się nad wezgłowiem wójta.
- Jużem myślał, że z księdzem całkiem źle - uśmiechnął się mężczyzna. - Ale jak widzę nie jest najgorzej.
- Dziękuję, panie wójcie - blade wargi proboszcza rozchyliły się w anemicznym uśmiechu. - Cieszę się, że pana widzę.
- O, ja tu jestem oficjalnie, proszę księdza proboszcza, nie we własnym, ale w całej społeczności imieniu. Dziś rano obradował zarząd gminny, który przez moją skromną osobę przesyła księdzu proboszczowi najserdeczniejsze życzenia rychłego powrotu do zdrowia. Zarząd uchwalił te życzenia ośmioma głosami za, przy trzech przeciwnych i jednym wstrzymującym się!

Szukasz argumentów, by żyć wiarą. Przy okazji zawsze znajdziesz jakieś „tak, ale...”. Wiara nie podlega głosowaniu. Dlatego Chrystus stawia proste pytanie: „Czy miłujesz mnie?”


3. tydzień Okresu Wielkanocnego - poniedziałek

J 6,22-29: Nazajutrz po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora, spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie.
A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy Go zaś odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”
W odpowiedzi rzekł im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”.
Oni zaś rzekli do Niego: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?”
Jezus odpowiadając, rzekł do nich: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”.

Sposób na upolowanie małpy: w dziupli z wąskim otworem umieść świeżego banana, albo inny smakowity kąsek. Małpa widząc to przybiegnie tutaj, skoro tylko się nieco oddalisz. Z trudem wsadzi rękę do dziupli i chwyci owoc. Lecz trzymając go, nie będzie w stanie wyjąć łapy z dziupli. Znieruchomieje, bo żal jej będzie pożegnać się ze smakowitym kąskiem. Wówczas łatwo ją podejdziesz i schwytasz.
Jezus łapie ludzi na rozmnożony chleb. Jednak nie dla przyjemności, zysku lub zabawy, ale dla ich dobra. I to wiecznego.
Coś się nie udaje, idzie nie tak. Idź do Komunii. Pozwól, by Jezus złapał cię na Chleb – złapał i już nigdy nie wypuścił.


3. tydzień Okresu Wielkanocnego - wtorek

J 6,30-35: W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa:
„Jakiego dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: «Dał im do jedzenia chleb z nieba»”.
Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”.
Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”.
Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.

Jak zbudować most nad przepaścią? Przy pomocy latawca. Przywiązuje się doń lichy sznurek, który w ten sposób przerzuca się na przeciwległy skraj przepaści. Potem do sznurka przewiązuje się powróz, do powroza drut, wreszcie stalową linę, na której zawiśnie cała konstrukcja z jezdnią, ścieżką dla pieszych i barierkami. A kiedy przez most ruszą pojazdy i ludzie, o latawcu, od którego wszystko się zaczęło, nikt już nie będzie pamiętał.
Jezus zaczyna od lichych kawałków chleba, którymi karmi tłumy, by wreszcie dać im prawdziwy pokarm z nieba. To, co wielkie, zaczyna się od tego co małe, liche, niepozorne, niczym lawina – od małego kamienia lub burza – od pierwszej kropli.
Chcesz zrobić coś wielkiego? Zacznij od czegoś małego. Dam ci przykład: chciałbyś uczynić świat lepszym? O.K. W takim razie zacznij od jednego człowieka – od siebie.


3. tydzień Okresu Wielkanocnego - środa

J 6,35-40: Jezus powiedział do ludu:
„Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.
Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym?”.

Gospodyni dziwiła się, że w najciemniejszym kącie piwnicy wyrosły i zakwitły przechowywane tutaj ziemniaki. Dopiero po chwili uważnej obserwacji znalazła przyczynę tego niezwykłego zjawiska. Na środku stropu piwnicy, na zardzewiałym haku wisiał stary miedziany sagan. Nikłe promienie słońca, wpadające przez okienko w drugim końcu piwnicy, dotarłszy od niego, przez kilka godzin dziennie oświetlały ciemny zakątek z ziemniakami. To wystarczyło, by wyrosły i zakwitły.
Jezus odbija chwałę Ojca, pozwalając nam Go poznać i napełnić się jej blaskiem, a tym samym wydać zakwitnąć i zaowocować. Nie, żebym przyrównywał Jezusa do miedzianego sagana, ale trochę tak to działa.
Otrząśnij się z ciemności. Poszukaj Blasku. Idź za Światłem. Nie zatrzymuj go dla siebie, ale pozwól, by odbiwszy się w twoich słowach i uczynkach, dotarło Ono do innych i przyczyniło się do ich wzrostu.

3. tydzień Okresu Wielkanocnego - czwartek

J 6,44-51: Jezus powiedział do ludu:
„Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: «Oni wszyscy będą uczniami Boga».
Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne.
Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi spożywali mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”.

Sąsiad spotyka sąsiada, ciągnącego solidny łańcuch.
- Witajcie, panie sąsiedzie.
- Ano, witajcie.
- Dlaczegóż to tak, panie sąsiedzie, ten łańcuch ciągniecie?
- A co, mam go pchać?
Nikt nie może przyjść do Mnie – mówi Jezus – jeśli go nie pociągnie Ojciec. Najciekawsze jest to „pociągnie”, wskazuje ono bowiem na to, jak bardzo Bóg szanuje człowieka, jego wolność i wolę, skoro nie działa na siłę, nie popycha, tylko pociąga.
Też pociągaj innych. Pamiętaj – pociągać, to znaczy iść przodem, dawać przykład. W odróżnieniu od „pchać”, które oznacza nakładanie ciężarów, co to się ich samemu nie dźwiga.


3. tydzień Okresu Wielkanocnego - piątek

J 6,52-59: Żydzi sprzeczali się między sobą mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”
Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.
To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

Powszechnie się dziwiono, mówiąc:
- Zobaczcie, takie stare drzewo prze drodze, powyginane i nieładne, liści na nim niewiele, gałązki koślawe i naciągnięte ku ziemi, w owoców wciąć takie mnóstwo…
Wyciągali ręce i rwali owoce, a drzewo wciąż rodziło nowe. Aż skrawek ziemi przy drodze kupił pewien człowiek. Wzniósł ogrodzenie i zabronił ludziom zrywać owoców ze starego drzewa.
- Moje i basta. Nie dla was – zapowiedział. Sam zresztą tych owoców też nie zrywał.
A drzewo? Smutno to napisać, ale wkrótce uschło sromotnie. To właśnie zrywanie owoców i rodzenie nowych sprawiało, że wciąż rześko krążyły w nim życiodajne soki.
Jezus na to przyszedł na świat, aby dać siebie. Przestać karmić się Nim, oznacza tyle samo, co powtórnie przybić Go do krzyża.
Wyciągnij rękę, zaczerpnij Jezusa. Trwajcie w sobie nawzajem. Jeśli będziesz chodził do piekarni tylko po to, by oglądać wystawę, wkrótce obaj – zarówno ty, jak i piekarz – wkrótce umrzecie z głodu. Ze Mszą świętą bez Komunii – aż strach pomyśleć – może być podobnie.


3. tydzień Okresu Wielkanocnego - sobota

J 6,55.60-69: W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojeni”.
Wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”
Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”.
Jezus bowiem od początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.

- Życie jest jak motyl.
- To może twoje, takie kolorowe i beztroskie. Ja o swoim życiu tego nie mogę powiedzieć.
- Mylisz się. Życie jest jak motyl, ale pod innym względem.
- Pod jakim?
- Próbujesz schwytać motyla, biegniesz za nim, klaszcze pułapką dłoni, A on ci się wymyka. Ale czasem wystarczy, byś przystanął, albo usiadł, a on, nieproszony, zatacza koło i spoczywa na twojej głowie lub ramieniu. Teraz już rozumiesz, co miałem na myśli, mówiąc, że życie jest jak motyl?
Ciągle biegniesz, próbujesz uchwycić prawdę, piękno, sens, nie wiadomo, co jeszcze. Posłuchaj wyznania Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego.
Zatrzymaj się, usiądź w pobliżu Chrystusa, a On sam napełni twoje serce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz